Drzwi
do Wielkiej Sali stanęły otworem, ukazując jej imponujące wnętrze. Rząd
przerażonych uczniów minął kilka duchów-rezydentów i zaczął ciekawie rozglądać.
Wzdłuż sali stały cztery długie stoły, przy których siedzieli uczniowie,
zastawione szczerozłotymi nakryciami. Naprzeciwko drzwi, prostopadle do reszty,
zasiadało grono pedagogiczne. Gdy zaciekawione spojrzenia przeniosły się na
sklepienie, dał się słyszeć szept Hermiony, że jest ono zaczarowane, by
wyglądało jak prawdziwe niebo, o czym czytała w "Historii Hogwartu".
Efekt zapierał dech w piersiach. Jednak nie był to koniec wrażeń. Minęli stoły
domów i podeszli do stołka, ustawionego na widoku zarówno uczniów, jak i
nauczycieli. spoczywała na nim znoszona tiara, na której skupiła się uwaga
całego zgromadzenia. Po kilku sekundach kapelusz jakby ożył: pękł szew tuż nad
rondem, tworząc coś w rodzaju ust, z których dobył się śpiew:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam, kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie,
Zamieszkać wam wypadnie,
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie! *
Rozbrzmiały
oklaski, do których nieśmiało dołączyli się pierwszoklasiści. Kilka osób
uśmiechnęło się, słysząc rudzielca, pomstującego na starszego brata, który
wcisnął mu historyjkę o pojedynku z trollem. Wszyscy zastanawiali się, do
jakiego domu przydzieli ich magiczny kapelusz. Tymczasem profesor McGonnagal
rozwinęła długi zwój pergaminu i zwróciła się do pobladłych jedenastolatków.
-
Osoba, którą wyczytam, podchodzi do stołka, siada, wkłada Tiarę na głowę, czeka
na swój przydział, a następnie odkłada ją z powrotem i siada przy stole swojego
domu.
Wszyscy
skinęli głowami na znak, że zrozumieli. Wobec tego nauczycielka przystąpiła do
odczytywania nazwisk, a tiara do przydzielania.
Abbott,
Hanna! Hufflepuff!
Bones,
Susan! Hufflepuff!
Boot,
Terry! Ravenclaw!
Brocklehurst,
Mandy! Ravenclaw!
Brown,
Lavender! Gryffindor!
Bulstrode,
Millicenta! Slytherin!
Crabbe,
Vincent! Slytherin!
Finnigan,
Seamus! Gryffindor!
Flinch-Fletchey,
Justin! Hufflepuff!
Granger,
Hermiona! Gryffindor!
Greengrass,
Dafne! Slytherin!
Goyle,
Greggory! Slytherin!
Longbottom,
Neville! Gryffindor!
MacDougal,
Morag! Ravenclaw!
Malfoy,
Draco! Slytherin!
Moon,
Charlie! Ravenclaw!
Nott,
Theodor! Slytherin!
Parkinson,
Pansy! Slytherin!
Patil,
Padma! Ravenclaw!
Patil,
Parvati! Gryffindor!
Perks,
Sally Anna! Hufflepuff!
Potter,
Harry! Gryffindor!
Thomas,
Dean! Gryffindor!
Weasley,
Ronald! Gryffindor!
Wolf,
Erine Erica!
Kilku
nauczycieli spojrzało ciekawie na drobną dziewczynkę, która ze spuszczoną głową
podeszła do stołka. Stając tuż przy nim, podniosła wzrok na salę. Na sekundę,
zanim tiara opadła, pokazała bladą twarz i jasne, niespotykanie szare oczy,
które zdawały się świecić w blasku świec. Potem kapelusz je zakrył, a ona
widziała tylko ciemność...
Inteligentna,
tak... duży talent, szkoda, że skupiony głównie w tej jednej dziedzinie...
Ambitna, tak, ale zbyt niecierpliwa, do Ravenclawu się nie nadajesz... Lojalna,
ale tłumisz swoje uczucia...
sprytna...
i... tak, zatem...
Gryffindor!
Stół
pod lewą ścianą pomieszczenia wybuchł brawami, gdy dziewczynka podeszła do
niego, próbując się uśmiechnąć. Usiadła z brzegu stołu, obok kilku innych
pierwszorocznych, nie odzywając się do nikogo. Nikt się tym zbytnio nie
przejął, przypisując milczenie stresowi i zmęczeniu. Tylko dwóch rudych bliźniaków
było zdziwionych. Przecież tuż przed przydziałem nie wydawała się ani w połowie
tak wykończona jak większość podnieconych dzieciaków, latających całą drogę w
tę i z powrotem po pociągu; była trochę blada, ale w końcu ich własny brat był
wręcz zielony, zakładając tiarę. Więc dlaczego nic nie mówiła, chociaż cały
stół pogrążył się w rozmowach, gdy Blaise Zabini siadał ze Ślizgonami?..
Zanim
doszli do jakiegokolwiek wniosku, powstał dyrektor, by wygłosić przemówienie.
Cała sala zamilkła w oczekiwaniu.
Tymczasem...
-Mam
wam do powiedzenia tylko kilka słów. Oto one! Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsów!
Dziękuję wam!
Starsze
klasy zgotowały mu gromką owację, natomiast nowi uczniowie wytrzeszczali oczy w
niedowierzaniu.
-Nie
no, serio... - Fred Weasley usłyszał cichy głos. Odwrócił się i zobaczył Erine,
wpatrującą się w bliżej nieokreślony fragment stołu w kierunku profesora.
-
Spoko, staruszek bywa dziwny, ale naprawdę jest jednym z największych
czarodziejów w historii. I ma niezłe poczucie humoru - mrugnął do dziewczynki,
która zerkała na niego spod włosów, zasłaniających pół twarzy. Uśmiechnęła się
niepewnie, tak jakby tylko czekała, aż ktoś do niej zagada. Uśmiechała się
naprawdę ślicznie. Ale jej oczy, zacienione przez kurtynę włosów, dziwnie jasno
błyszczały. Z tymi oczami było coś nie tak... Zanim zdążyli coś jeszcze
powiedzieć, Na złotych półmiskach pojawiły się potrawy. Dziewczynka odwróciła
się i wbiła wzrok w swój talerz. Zamknęła się w sobie najściślej jak umiała...
*
Prefekci
kończyli odprowadzanie nowo przyjętych uczniów do pokoi wspólnych. Cztery
uczennice wspięły się właśnie po schodkach w wieży Gryffindoru do swojego
wspólnego dormitorium. Stały w nim cztery łóżka ze szkarłatnymi zasłonami, przy każdym z nich szafka nocna i kufer,
dostarczony tam z pociągu. Przy jednej ze ścian stała szafa; jej wnętrze było
podzielone na cztery równe części, więc każda z dziewcząt mogła swobodnie
powiesić swoje ubrania. Lavender i Parvati rozglądały się po całym pokoju, Erine
robiła to samo, siedząc na skraju swojego łóżka i chowając twarz za włosami, a
Hermiona wyjęła książkę. Nie zdołała jednak przeczytać ani jednej strony, gdyż
dwie pozostałe dziewczyny również usiadły na swoich łóżkach, zaczynając
burzliwą rozmowę na temat dzisiejszych przeżyć, od czasu do czasu zwracając się
bezpośrednio do współlokatorek. Hermiona zamknęła więc opasły tom i włączyła
się do konwersacji. Erine odpowiadała tylko na pytania, nie podnosząc wzroku z
podłogi, jakby nie potrafiła przełamać wewnętzrnej bariery. Po około godzinie
gryfonki zasunęły kotary i udały się na spoczynek.
Ale
jedna z nich jeszcze długo nie mogła spać, myśląc o dzisiejszym dniu. O
kolegach ze swojego domu, którzy byli tacy mili, mimo, że nie odzywała się do
nich prawie wcale. O ceremonii przydziału i o tym, co powiedziała jej tiara...
Wiedziała, że oboje rodziców było w Gryfindorze i sam przydział nie zaskoczył
jej specjalnie, skoro była do nich tak podobna, jak wszyscy mówili. Ale
reszta... Ten talent... jaki talent? Nie umiała nic, czego nie umiałby każdy
inny pierwszoroczniak... Jeśli chodziło o uczucia... musiała je tłumić, żeby
nie cierpieć... Co jeszcze spostrzegł w niej kapelusz? Sprytna... i... i co?
Przydzielono ją do Gryffindoru... Ale to nie mogła być odwaga, przecież była
tchórzem. Nigdy nie miała odwagi powiedzieć ojcu "nie"... Gdyby była
naprawdę odważna, to czy miałaby siedem dziur w lewym przedramieniu?
########################
Hej :)
Nie bardzo jestem zadowolona z tego rozdziału, ale ostatecznie jest on tylko dopełnieniem poprzedniego. Dedykuję go Windy, za to, że czyta, i fantastycznie pisze :)
Znowu proszę o komentarze ;)
__________________________________________________________________________
* - "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
Ja tam uważam, że powinnaś być z niego w pełni zadowolona! I oczywiście dziękuję Ci za dedykację, czuję się zaszczycona. Jak już mówiłam, bardzo polubiłam Erine, głównie za jej nieśmiałość. Pierwszy dzień w nowej szkole to trudne przeżycie, szczególnie jeśli początkowo wszyscy wokół są tacy obcy. Nie każdy ma tyle odwagi, by od razu wdać się w dyskusję z nowymi kolegami i koleżankami. Jednak liczę na to, że sytuacja głównej bohaterki z czasem się zmieni. W końcu, jak sama uważa, każdy był dla niej bardzo miły.
OdpowiedzUsuńSłowa tiary mnie zaciekawiły . Były naprawdę tajemnicze. To dobrze, że nie napisałaś wszystkiego tak wprost... teraz czytelnik może snuć różne domysły, przez to już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Podobało mi się również to, że w tej notce zamieściłaś fragment z Harrego Pottera. Dzięki temu Twoje opowiadanie jest jeszcze bardziej autentyczne.
Masz naprawdę bardzo lekki styl, wszystkie słowa idealnie do siebie pasują. Oby tak dalej :** Pozdrawiam!
Całkiem dobry rozdział, ale fajnie byłoby wpleść trochę więcej akcji do tekstu, wtedy stanie się ciekawszy. Chociażby to, że na kogoś wpadła;) Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń i oczekuję ciągu dalszego.
OdpowiedzUsuń