sobota, 5 października 2013

IV : Gryffindor!

                Drzwi do Wielkiej Sali stanęły otworem, ukazując jej imponujące wnętrze. Rząd przerażonych uczniów minął kilka duchów-rezydentów i zaczął ciekawie rozglądać. Wzdłuż sali stały cztery długie stoły, przy których siedzieli uczniowie, zastawione szczerozłotymi nakryciami. Naprzeciwko drzwi, prostopadle do reszty, zasiadało grono pedagogiczne. Gdy zaciekawione spojrzenia przeniosły się na sklepienie, dał się słyszeć szept Hermiony, że jest ono zaczarowane, by wyglądało jak prawdziwe niebo, o czym czytała w "Historii Hogwartu". Efekt zapierał dech w piersiach. Jednak nie był to koniec wrażeń. Minęli stoły domów i podeszli do stołka, ustawionego na widoku zarówno uczniów, jak i nauczycieli. spoczywała na nim znoszona tiara, na której skupiła się uwaga całego zgromadzenia. Po kilku sekundach kapelusz jakby ożył: pękł szew tuż nad rondem, tworząc coś w rodzaju ust, z których dobył się śpiew:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam, kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie,
Zamieszkać wam wypadnie,
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie! *

                Rozbrzmiały oklaski, do których nieśmiało dołączyli się pierwszoklasiści. Kilka osób uśmiechnęło się, słysząc rudzielca, pomstującego na starszego brata, który wcisnął mu historyjkę o pojedynku z trollem. Wszyscy zastanawiali się, do jakiego domu przydzieli ich magiczny kapelusz. Tymczasem profesor McGonnagal rozwinęła długi zwój pergaminu i zwróciła się do pobladłych jedenastolatków.
                - Osoba, którą wyczytam, podchodzi do stołka, siada, wkłada Tiarę na głowę, czeka na swój przydział, a następnie odkłada ją z powrotem i siada przy stole swojego domu.
                Wszyscy skinęli głowami na znak, że zrozumieli. Wobec tego nauczycielka przystąpiła do odczytywania nazwisk, a tiara do przydzielania.
                Abbott, Hanna! Hufflepuff!
                Bones, Susan! Hufflepuff!
                Boot, Terry! Ravenclaw!
                Brocklehurst, Mandy! Ravenclaw!

                Brown, Lavender! Gryffindor!
                Bulstrode, Millicenta! Slytherin!
                Crabbe, Vincent! Slytherin!
                Finnigan, Seamus! Gryffindor!
                Flinch-Fletchey, Justin! Hufflepuff!
                Granger, Hermiona! Gryffindor!
                Greengrass, Dafne! Slytherin!
                Goyle, Greggory! Slytherin!
                Longbottom, Neville! Gryffindor!
                MacDougal, Morag! Ravenclaw!
                Malfoy, Draco! Slytherin!
                Moon, Charlie! Ravenclaw!
                Nott, Theodor! Slytherin!
                Parkinson, Pansy! Slytherin!
                Patil, Padma! Ravenclaw!
                Patil, Parvati! Gryffindor!
                Perks, Sally Anna! Hufflepuff!
                Potter, Harry! Gryffindor!
                Thomas, Dean! Gryffindor!
                Weasley, Ronald! Gryffindor!
                Wolf, Erine Erica!

                Kilku nauczycieli spojrzało ciekawie na drobną dziewczynkę, która ze spuszczoną głową podeszła do stołka. Stając tuż przy nim, podniosła wzrok na salę. Na sekundę, zanim tiara opadła, pokazała bladą twarz i jasne, niespotykanie szare oczy, które zdawały się świecić w blasku świec. Potem kapelusz je zakrył, a ona widziała tylko ciemność...
                Inteligentna, tak... duży talent, szkoda, że skupiony głównie w tej jednej dziedzinie... Ambitna, tak, ale zbyt niecierpliwa, do Ravenclawu się nie nadajesz... Lojalna, ale tłumisz swoje uczucia...
                sprytna... i... tak, zatem...
                Gryffindor!

                Stół pod lewą ścianą pomieszczenia wybuchł brawami, gdy dziewczynka podeszła do niego, próbując się uśmiechnąć. Usiadła z brzegu stołu, obok kilku innych pierwszorocznych, nie odzywając się do nikogo. Nikt się tym zbytnio nie przejął, przypisując milczenie stresowi i zmęczeniu. Tylko dwóch rudych bliźniaków było zdziwionych. Przecież tuż przed przydziałem nie wydawała się ani w połowie tak wykończona jak większość podnieconych dzieciaków, latających całą drogę w tę i z powrotem po pociągu; była trochę blada, ale w końcu ich własny brat był wręcz zielony, zakładając tiarę. Więc dlaczego nic nie mówiła, chociaż cały stół pogrążył się w rozmowach, gdy Blaise Zabini siadał ze Ślizgonami?..
                Zanim doszli do jakiegokolwiek wniosku, powstał dyrektor, by wygłosić przemówienie. Cała sala zamilkła w oczekiwaniu.
                Tymczasem...
                -Mam wam do powiedzenia tylko kilka słów. Oto one! Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsów! Dziękuję wam!
                Starsze klasy zgotowały mu gromką owację, natomiast nowi uczniowie wytrzeszczali oczy w niedowierzaniu.
                -Nie no, serio... - Fred Weasley usłyszał cichy głos. Odwrócił się i zobaczył Erine, wpatrującą się w bliżej nieokreślony fragment stołu w kierunku profesora.
                - Spoko, staruszek bywa dziwny, ale naprawdę jest jednym z największych czarodziejów w historii. I ma niezłe poczucie humoru - mrugnął do dziewczynki, która zerkała na niego spod włosów, zasłaniających pół twarzy. Uśmiechnęła się niepewnie, tak jakby tylko czekała, aż ktoś do niej zagada. Uśmiechała się naprawdę ślicznie. Ale jej oczy, zacienione przez kurtynę włosów, dziwnie jasno błyszczały. Z tymi oczami było coś nie tak... Zanim zdążyli coś jeszcze powiedzieć, Na złotych półmiskach pojawiły się potrawy. Dziewczynka odwróciła się i wbiła wzrok w swój talerz. Zamknęła się w sobie najściślej jak umiała...

*

                Prefekci kończyli odprowadzanie nowo przyjętych uczniów do pokoi wspólnych. Cztery uczennice wspięły się właśnie po schodkach w wieży Gryffindoru do swojego wspólnego dormitorium. Stały w nim cztery łóżka ze szkarłatnymi zasłonami,  przy każdym z nich szafka nocna i kufer, dostarczony tam z pociągu. Przy jednej ze ścian stała szafa; jej wnętrze było podzielone na cztery równe części, więc każda z dziewcząt mogła swobodnie powiesić swoje ubrania. Lavender i Parvati rozglądały się po całym pokoju, Erine robiła to samo, siedząc na skraju swojego łóżka i chowając twarz za włosami, a Hermiona wyjęła książkę. Nie zdołała jednak przeczytać ani jednej strony, gdyż dwie pozostałe dziewczyny również usiadły na swoich łóżkach, zaczynając burzliwą rozmowę na temat dzisiejszych przeżyć, od czasu do czasu zwracając się bezpośrednio do współlokatorek. Hermiona zamknęła więc opasły tom i włączyła się do konwersacji. Erine odpowiadała tylko na pytania, nie podnosząc wzroku z podłogi, jakby nie potrafiła przełamać wewnętzrnej bariery. Po około godzinie gryfonki zasunęły kotary i udały się na spoczynek.
                Ale jedna z nich jeszcze długo nie mogła spać, myśląc o dzisiejszym dniu. O kolegach ze swojego domu, którzy byli tacy mili, mimo, że nie odzywała się do nich prawie wcale. O ceremonii przydziału i o tym, co powiedziała jej tiara... Wiedziała, że oboje rodziców było w Gryfindorze i sam przydział nie zaskoczył jej specjalnie, skoro była do nich tak podobna, jak wszyscy mówili. Ale reszta... Ten talent... jaki talent? Nie umiała nic, czego nie umiałby każdy inny pierwszoroczniak... Jeśli chodziło o uczucia... musiała je tłumić, żeby nie cierpieć... Co jeszcze spostrzegł w niej kapelusz? Sprytna... i... i co? Przydzielono ją do Gryffindoru... Ale to nie mogła być odwaga, przecież była tchórzem. Nigdy nie miała odwagi powiedzieć ojcu "nie"... Gdyby była naprawdę odważna, to czy miałaby siedem dziur w lewym przedramieniu?
                Odpędziła ponure myśli, wspominając rozmowę w sypialni. Od razu polubiła współlokatorki. Lavender i Parvati były bardzo żywe i sympatyczne, a Hermiona była naprawdę miła pod maską przemądrzałej kujonki. Pomyślała jeszcze o uczcie i uśmiechu bliźniaków Weasley, zanim zmorzył ją sen.
########################
Hej :)
Nie bardzo jestem zadowolona z tego rozdziału, ale ostatecznie jest on tylko dopełnieniem poprzedniego. Dedykuję go Windy, za to, że czyta, i fantastycznie pisze :)
Znowu proszę o komentarze ;)
__________________________________________________________________________
* - "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"